Figura Matki Boskiej Pasawskiej – rzeźba wotywna Matki Boskiej znajdująca się na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie w pobliżu placu Zamkowego. Jest drugim – po Kolumnie Zygmunta z 1644 – najstarszym pomnikiem Warszawy. Rzeźba jest dziełem rzeźbiarza i architekta Józefa Bellottiego. Została wzniesiona w roku 1683, jako
Obiekt wieńczyła rzeźbiona figura Matki Bożej Saletyńskiej. Maryja ukazana w pozycji siedzącej na kamieniu, w długim płaszczu, z głową pochyloną do przodu i twarzą zakrytą obiema dłońmi. Na głowie rzeźby znajdowała się korona opleciona kwiatami róży. Na szyi Maryi znajdował się łańcuch i sznur z kwiatów róży.
Maryja płacze nad światem. Cudowna figurka Matki Bożej z Akity. Zakonnica zauważyła, że podstawa figury Matki Bożej jest mokra, a potem dostrzegła, że z jej oczu płyną łzy. Anioł wytłumaczył siostrze Agnes, że Maryja płacze, bo grzeszymy i że pragnie nawrócenia jak największej liczby ludzi. Ukazuje swój ból, aby ożywić
Matka Boża Królowa Kaszub. Figura Matki Bożej Sianowskiej Królowej Kaszub – drewniana figurka z drewna lipowego, przedstawiająca Matkę Bożą z Dzieciątkiem na rękach. Czczona pod tytułem Królowej Kaszub w kaszubskiej wsi Sianowo .
Polski: Figura Matki Boskiej obok dworu Pląskowskich w Głodowie koło Lipna. Została ufundowana przez rodzinę Pląskowskich w 1918 roku. Została ufundowana przez rodzinę Pląskowskich w 1918 roku.
Tags: figurka Matki Boskiej Saletyńskiej, gips, Matka Boska Saletyńska, Matka Boża Płacząca Dębowiec, Matka Boża Płacząca z La Salette, Matka Boża Saletyńska, Matka Boża z La Salette, Piękna Pani z La Salette, rzeźba Matki Boskiej Płaczącej w Dębowcu
W tym czasie kroniki notują cuda fizyczne, zwłaszcza uzdrowienie chorych. Drugi okres obejmuje wiek XIX. Matka Boża Gidelska jako " Niebieska Szafarka Łask" wyprasza cuda duchowo-moralne. Kroniki notują liczne podziękowania za doznane łaski, a wierni często zwracają się do Maryi, wzywając Ją jako Pocieszycielkę Strapionych.
VOQv. Hostia zaczęła krwawić w rękach kapłana. Jej przeniesienie do innego miasteczka zapoczątkowało procesje odprawiane w Boże Ciało. Minęły stulecia, krwawiące hostie wciąż się ukazują. Ksiądz we włoskiej Bolsenie odprawiał mszę, kiedy hostia, którą trzymał, zaczęła krwawić. Próbował ją ukryć. Ślady zauważyli wierni, a ksiądz oprzytomniał. Dotarło do niego, że stał się cud. O sprawie poinformowano papieża Urbana IV. Do Bolseny wysłano teologów. Zabrali oni relikwie i wyruszyli na spotkanie z papieżem. Po drodze dołączali do nich wierni. Kolejni i kolejni. Urban IV wyszedł na spotkanie hostii. Wzruszony ogłosił, że stał się cud. To wydarzenie z 1263 r. uznaje się za początek procesji odprawianych w Boże lat później cud, albo, jak wolą duchowni, wydarzenie o znamionach cudu eucharystycznego, powtórzył się w Legnicy."Bóg miał jakiś plan"– Ciężko powiedzieć, dlaczego akurat u nas. Może Bóg chciał, żeby to się tutaj stało i żeby nasze społeczeństwo było tym dowartościowane. Ja w to wierzę, jestem katolikiem. To piękna sprawa ze strony Boga – uważa Adam, mieszkaniec Może dzięki temu, iż się zdarzył, ludzie staną się lepsi – zastanawia się pani Małgorzata, i dodaje, że "cud miejsca nie wybiera".– To poszło w świat. Ten cud to dobra sprawa dla miasta, taka promocja ze strony Kościoła. Ludzie zaczną do nas przyjeżdżać – prognozuje pan Jerzy.– A dla mnie to bzdura. Różne rzeczy przeżyłem i podchodzę do tego realnie. Mnie to nie przekonuje, raczej się z tego śmieję. Może chcą na tym zarobić, bo kto to widział, w XXI wieku wierzyć w cuda – zastanawia się pan podzieliło się w ocenie cudu. Pojawiają się głosy, że jak Wałbrzych ma swój "złoty pociąg", to Legnica zapragnęła mieć swój cud. Może tak, może badań CBOS wynika, że aż 70 proc. Polaków deklaruje, że w cuda wierzy. Znawców tematu to nie dziwi, bo jak mówią w ostatnich latach społeczeństwo staje się coraz bardziej otwarte na zjawiska nadprzyrodzone. Ludzie łakną czegoś niezwykłego. Dlaczego? Według racjonalistów cuda po prostu dobrze się kojarzą, bo jesteśmy wychowywani w duchu religii. W ten sposób umacnia się wiara w płaczące krwią obrazy i boskie postacie na okiennych szybach."Największe cuda powstają w największej ciszy" - Wilhelm Raabe, niemiecki pisarzPrzez kilkanaście miesięcy o "cudzie" w Legnicy mało kto się w Boże Narodzenie 2013 r. Podczas mszy świętej komunii udzielał ksiądz, który miał problemy z czuciem w palcach. Hostia zamiast na język wiernego trafiła na podłogę. Została podniesiona i zgodnie z panującym zwyczajem umieszczona w naczyniu z wodą. Tam, jak zwykle, miała się rozpuścić. Minęło kilkanaście dni, a komunikant, zamiast się rozpłynąć, na 1/5 powierzchni zabarwił się na czerwono. Poinformowano biskupa. Ten kazał czekać i obserwować. Księża patrzyli i nie dowierzali: niezabarwiona część opadła na dno kielicha i rozpuściła się. Zabarwiona miała się dobrze. Biskup zwołał komisję do zbadania zjawiska. W jej skład weszli duchowni i legnicka kardiolog. Do akcji wkroczyli specjaliści z Zakładu Medycyny Sądowej we materiału z hostii do badań / Źródło: Pobrali 15 próbek. Okazało się, że struktury włókniste najbardziej przypominają włókna mięśniasercowego. W dodatku takiego znajdującego się w stanie agonii. Hostię sprawdzono pod kątem występowania bakterii serratii, czyli pałeczki krwawej, która produkuje czerwony barwnik i powoduje niektóre z cudownych zjawisk. – Nic czerwonego nie wyrosło. To oznacza, że albo bakterii nie było, albo po prostu nie wyrosła. Istnieje prawdopodobieństwo, że bakteria była, ale nie udało się jej namnożyć – wyjaśnia prof. Tadeusz Dobosz z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. I zastrzega, że to wcale nie musi oznaczać, że komunikat jest wolny od tej sprawdzono też pod kątem występowania ludzkiego DNA. Ponad wszelką wątpliwość taką możliwość wykluczono. Rezultaty nie usatysfakcjonowały specjalnej komisji. Pojawiły się kolejne pytania. Sprawę postanowiono przekazać ekspertom z Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. W międzyczasie obraz pokazywano kolejnym lekarzom. W większości mieli przyznawać, że "obraz jest trudny do identyfikacji, ale skłaniają się do rozpoznania tkanki mięśnia serca". Do Szczecina próbki osobiście zawiozła legnicka kardiolog. Tamtejsi badacze stwierdzili, że w hostii znajduje się fragment DNA.– Badania wykazały, że struktura genetyczna odpowiadała ludzkiej, ale materiał był uszkodzony i zdegradowany – zastrzega prof. Mirosław Parafiniuk z Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie. I dodaje: tkanka może pochodzić od każdego ssaka na ziemi. Mogła być ludzka, ale także należeć do krowy albo płetwala fakty o "cudzie w Legnicy" / Wideo: tvn24 "Każdy cud musi znaleźć wytłumaczenie, inaczej jest nie do zniesienia" - Karel Čapek, czeski pisarzKsiądz Tadeusz Dąbski, oficjał Sądu Kościelnego i członek komisji, podkreśla, że badania miały pomóc w uzyskaniu "pewności moralnej". Po otrzymaniu wyników Kościół poinformował o wydarzeniu noszącym znamiona cudu eucharystycznego. Nie oznacza to jednak oficjalnego uznania cudu, bo o tym decyduje jednak wiernym nie jest potrzebne, podobnie jak dokładne ustalenie przyczyn przemiany.– Jeżeli to jest niewytłumaczalne, to dla mnie to jest cud – mówiła jedna z kobiet po niedzielnej mszy w kościele św. Jacka. Inna dodawała: tego nie wymyślono, tego nie mógł ktoś po prostu zrobić. Kolejna była zdania, że nie uwierzy ten, kto nie wierzy. – Do tego wiara jest potrzebna, modlitwa, zaufanie Bogu, zaufanie Kościołowi – wyliczała. – Jesteśmy chrześcijanami i wierzymy, nie widząc – dodała.– Każdy po swojemu odczyta ten znak. Nie chcę, by to przybrało postać jarmarczności. Pan Bóg jest poważny i Kościół też. Nam chodzi po prostu o prawdę – zaznacza ks. Andrzej Ziombra, proboszcz parafii św. cudu / Wideo: tvn24 "Jawa to jawa, ilość cudów jest w niej ograniczona" - Hanna Kowalewska, "Julita i huśtawki"Jak w przeszłości bywało z cudami?Dotychczas Kościół potwierdził 133 przypadki cudów eucharystycznych, czyli przemiany wina i chleba w ludzką krew i ciało. Zdecydowana większość to zdarzenia sprzed kilkuset lat. Do tego dochodzi szereg innych, np. zwłoki, które nie ulegają rozkładowi, czy uzdrowienia dokonywane przez świętych. Współcześnie potwierdzonych cudów jest od tego, czy Kościół takie zdarzenia potwierdza, czy nie, mówi się o nich od głoszą przekazy historyczne na początku VIII wieku we włoskim Lanciano pojawił się mnich, który przeżywał kryzys wiary. Podczas mszy hostia w jego dłoniach przemieniła się we fragment ciała, a wino w cieknącą krew. Ta następnie zakrzepła w pięć nierównych grudek. Umieszczono je w relikwiarzu, który do dziś przyciąga w to miejsce wiernych. W latach 70. XX wieku relikwie przebadano. Wyniki mogły zszokować niedowiarków, bo badacze stwierdzili: krew jest prawdziwa, ciało też. Pochodzą od człowieka i mają tę samą grupę krwi – AB – która znajduje się na Całunie Turyńskim. Profesor Odoardo Linoli z Uniwersytetu w Sienie stwierdził też, że ślad odpowiada świeżej ludzkiej krwi. To nie koniec, bo w tkankach nie znaleziono żadnych środków konserwujących. Wydarzenie zostało uznane za kościelnych relacji wynika, że kolejne cuda zdarzały się we wspomnianej już wyżej Bolsenie, a także w innych miejscach we Francji, Hiszpanii i Portugalii, gdzie w połowie XIII wieku wykradziona ze świątyni hostia miała zacząć krwawić. Krew miała pojawić się też we włoskiej Sienie na hostii ukrytej między kartami brewiarza. Z kolei w Amsterdamie chory przyjął hostię, którą później zwymiotował. Ta miała zacząć świecić i w tajemniczy sposób wracać do mężczyzny."Kto nie wierzy w cuda, nie jest realistą" - Dawid Ben Gurion, izraelski politykW 1996 r. znak od Boga pojawił się w Buenos Aires. Okazało się, że po mszy na podłodze leżała hostia. Zgodnie ze zwyczajem złożono ją do naczynia z wodą. Tam, podobnie jak w Legnicy, miała się rozpuścić. Zamiast tego pojawił się na niej czerwony ślad. Sprawa była niejasna. Kardynał Jose Maria Bergoglio, dziś papież Franciszek, zlecił wykonanie badań naukowych. Próbka powędrowała do Nowego Jorku. Stwierdzono, że to ludzkie ciało i krew, w których obecne jest DNA. "W jaki sposób i dlaczego konsekrowana hostia mogła zmienić swój charakter i stać się ludzkim żyjącym ciałem i krwią, pozostanie dla nauki nierozwiązaną tajemnicą, która całkowicie przerasta jej kompetencje" – powiedział jeden z badaczy, gdy dowiedział się, skąd pochodzi analizowany materiał. To ostatni z cudów eucharystycznych oficjalnie uznanych przez władze 2009 r. głośno było o cudzie w Sokółce. W kościele św. Antoniego ksiądz podczas mszy upuścił konsekrowany komunikant. Później na hostii pojawiła się czerwona plamka. Przebadali ją lekarze i stwierdzili, że znajdują się w niej fragmenty włókien mięśnia sercowego. Zjawiskiem zainteresowało się Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów, które o sprawie poinformowało siedem lat po ujawnieniu cudu, mieszkańcy Sokółki doceniają skutki tego, co zaszło. – Przestępstw jest mniej – twierdzi pani Zdzisława. A jej krajanka, pani Marta, mówi, że cudu sama doświadczyła, bo po sześciu dawkach chemii zniknął jej w Sokółce. Materiał z 2009 roku / Wideo: archiwum TVN24 Wrocław Krwawe łzy Matki Boskiej i te z żywicy w środku lasuObok cudów uznanych przez Kościół są też zjawiska niezwykłe, które jednak nie znajdują uznania w oczach duchowieństwa. W najlepszym wypadku Kościół nie wypowiada się o nich pozytywnie, w najgorszych przyznaje: to fałsz, wymierzony w zasady wiary. Mimo to takie zdarzenia mają się najgłośniejszym polskim zdarzeniem był prawdopodobnie cud lubelski. W 1949 r. w miejscowej katedrze na obrazie Matki Boskiej zauważono krwawe łzy. Ludzie płakali i bili przed obrazem pokłony. Wierni nie mieli wątpliwości: stał się cud. Władze komunistyczne z kolei były pewne, że to prowokacja. Wprowadziły nawet zakaz sprzedaży biletów kolejowych do Lublina. Kościół informacji nie udzielał. Biskup lubelski stwierdził lakonicznie, że cudu nie było. Jednak ludzie z niewyjaśnionych zjawisk było zdarzenie z Zabłudowa. Tam w latach 60. mała dziewczynka miała zobaczyć na łące Matkę Boską, która zapowiedziała dziecku, że objawi się ponownie za kilkanaście dni. Do Zabłudowa zjechali wierni. Doszło do przepychanek z milicją. Cudu Kościół nie miała być też, według niektórych, dolnośląska Oława. To właśnie tam działał Kazimierz Domański, który na początku lat 80. miał zobaczyć na swojej posesji Matkę Boską i Jezusa. Po tym do miasta zaczęli przyjeżdżać wierni z całej Polski. Objawień Domańskiego Kościół również nie uznał. "Objawienia są fałszywe, wprowadzają w błąd opinię publiczną, godzą w zasady wiary i są wykorzystywane przeciwko Kościołowi katolickiemu" – napisano w oświadczeniu Episkopatu Polski w 1986 r. W miejscu objawień powstało koniec XX wieku w oknie jednego z budynków w Zabrzu wierni dopatrywali się wizerunku Matki Boskiej. Pod oknem odmawiali modlitwy, stworzyli kapliczkę. U właścicielki mieszkania miało pojawić się nawet dwóch mężczyzn chętnych na zakup maryjnego okna. Postać Maryi widzieli też mieszkańcy Nowej Huty. Przedstawiciele Kościoła mówili wprost: to ludzka naiwność, z objawieniami za wiele wspólnego to nie ma."Cudowne" okno w Zabrzu. Materiał z 1999 roku / Wideo: archiwum TVN24 W 2012 r. w lesie pod Częstochową wierni dopatrzyli się twarzy Matki Boskiej na jednym z drzew. – To cud. Nikt by tego przecież tak nie namalował – opowiadała pani Władysława. Jej towarzyszka mówiła: Matka Boża żywicą płacze, z daleka widać koronę. Leśnicy nie mieli jednak złudzeń. – Wyciek żywicy, rozwój grzybów i zjawiska biochemiczne powodują, że pojawiają się przebarwienia – wyjaśniał wówczas Paweł Krej z Nadleśnictwa kolei pielgrzymi zmierzający do Częstochowy upatrzyli sobie korę 700-letniej lipy w Cielętnikach. Wszystko dlatego, że wierzą w to, że kora drzewa leczy zęby. Już przed wojną miejscowy proboszcz, chcąc powstrzymać proceder, polecił zamazać cały pień w Legnicy nie widzieli jeszcze cudownej hostii. Czekają. – Jest mocne pragnienie, by relikwiarz pokazać jeszcze w czerwcu, ale nie jest to łatwe. Czekamy w napięciu, bo nie od nas wszystko zależy – przyznaje proboszcz Ziombra."Cudowna" lipa spod Częstochowy / Wideo: archiwum TVN24 *****O fenomen cudów zapytaliśmy ekspertówDr Maciej Krzywosz, twórca i szef Pracowni Badań i Dokumentacji Zjawisk Mirakularnych na Uniwersytecie w BiałymstokuCuda się zmieniają. Dlaczego? W ostatnich latach wzrasta otwartość społeczeństwa na zjawiska nadprzyrodzone. Odchodzi się od podejścia naukowego, a liczba objawień i cudownych zdarzeń jest przeogromna. Możemy powiedzieć, że żyjemy w czasach, kiedy tych zdarzeń jest najwięcej. Ludzie kwestionują dziś oświeceniowy paradygmat. Charakter cudów się zmienia. Obecnie widać przesunięcie, coraz więcej jest takich, których naukowo nie trzeba wyjaśniać. Coś, co dla ekspertów nie byłoby cudem, a zwykły człowiek będzie traktował to jako znak czy interwencję boską. Chodzi o zdarzenia, które da się wytłumaczyć na gruncie przypadku. To takie przesunięcie w stronę cudów prywatnych, indywidualnych. Dla jednych spotkanie dawno niewidzianego znajomego, które skutkuje radykalną zmianą życia, np. porzuceniem nałogów, będzie przypadkiem, ale osoba głęboko wierząca może doszukiwać się w takim spotkaniu działania boskiego. To, że kwestie indywidualne są coraz bardziej popularne, to uzupełnienie oferty Kościoła. Za popularność dużych cudownych zdarzeń odpowiadają mass media i to, jak często wierni zwracają ku danemu z Legnicy to drugi w ostatnim czasie cud eucharystyczny w Polsce. Jak to wytłumaczyć? Cud eucharystyczny jest raczej mało popularny w kraju, w którym panuje kult maryjny. Objawienia, które dla ludu są cudami, są przeważnie związane właśnie z tym kultem. Przypadek z Legnicy to drugi w ostatnim czasie, po Sokółce, polski cud eucharystyczny. Taka częstotliwość pojawienia się tych zdarzeń to fenomen, bo wcześniej mieliśmy z nimi do czynienia głównie w okresie średniowiecza i kontrreformacji. Jednak na razie nie zanosi się na to, by kult eucharystyczny mógł wyprzeć ten maryjny. Wypracowanie takiej przewagi zależałoby od powstania stabilnego kultu, musiałoby dojść do pewnej zmiany w jego krajobrazie. Jaki jest stosunek Kościoła do doniesień o cudach? Sceptyczny. Bierze się to z odpowiedzialności, jaka na nim ciąży. Kościół zajmuje się cudami przez duże "c", związanymi z procesami kanonizacji i beatyfikacji. Bada je zwykle po śmierci kandydata na błogosławionego czy świętego. Takimi jak płaczące obrazy czy figurki zajmuje się niezwykle rzadko. Płacząca figurka z Akity i płacząca płaskorzeźba z Syrakuz to jedyne znane mi przypadki takich zdarzeń, które znalazły formalne uznanie w oczach duchownych. Kościół jest ostrożny, bo nie chce narazić swojego autorytetu. Czerpie ze swojego doświadczenia, bo w historii zdarzały się już oszustwa. We Włoszech w latach 90. wykryto płaczącą figurkę Maryi, która działała na pilota. Najstarsze z takich oszustw pochodzi z XV wieku. Nie inaczej jest w przypadku wizjonerów. Dlatego zachowuje ostrożność i odpowiedzialność. I czeka. Jeśli ludzie będą podążali do Sokółki czy Legnicy, wtedy za jakieś 100 lat miejscowy biskup wyda oficjalny dekret o cudzie, legitymizując zdarzenie. Jeśli zaś wierni przestaną odwiedzać dane miejsce, bo stwierdzą, że nie otrzymują żadnych łask, to cuda te zostaną, jak wiele innych, zwyczajnie zapomniane.***Jacek Tabisz, Polskie Stowarzyszenie RacjonalistówSkąd się biorą cuda? Dla mnie nie ma czegoś takiego jak cuda. Jeśli wierzy się w bardziej naukowe wyjaśnienie świata, to nie wierzy się w cuda. Na przykład taki cud hostii uderza nie tylko w tych, którzy myślą racjonalnie, ale też w przedstawicieli innych religii. Dlaczego krwawiąca hostia nie zdarza się protestantom, dlaczego w Polsce nikt nie widzi imienia Allaha na niebie albo dlaczego Hindusi nie widzą na szybach Matki Boskiej. To uwarunkowania kulturowe. Tylko katolicy wierzą w to, że hostia ma związek z rzeczywistym ciałem Jezusa. Wizje biblijne są po prostu mało zgodne z naukowym obrazem świata. Ludźmi rządzą emocje. Wiele osób kultywuje religię, bo była w jej duchu wychowywana. Nie są filozofami i nie zadają sobie różnych pytań, więc wierzą w krwawiącą hostię, bo nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiali. Nie mają innego odniesienia niż pozytywne emocje i wspomnienia wyniesione z na szybie, Jezus na drzewie… Psycholodzy ewolucyjni podkreślają, że mózg człowieka składa się z różnych modułów, podobnie jak zbudowany jest komputer. Jednym z takich modułów jest moduł rozpoznawania twarzy. Człowiek ma skłonność do widzenia twarzy we wszystkim: na toście, na szybie, na drzewie czy w kałuży. Jeśli dodamy do tego głęboką wiarę, to wiadomo, że człowiek nie zobaczy twarzy sąsiada, tylko kogoś dla niego ważnego – zazwyczaj osoby cudzie z Legnicy Przy okazji cudu w Sokółce złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury (sugerowano w nim że mogło dojść do zbezczeszczenia zwłok – przyp. red.). Przy okazji wydarzeń w Legnicy nie zdecydowaliśmy się na taki krok. Wtedy to był happening, teraz zdecydowaliśmy się na rozmowę z naukowcem z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Usłyszeliśmy, że racjonalny naukowiec niczego nie wyklucza, ale bada. Specjalista zachował się obiektywnie. Obalono tezę o tym, że na hostii pojawiła się bakteria powodująca czerwoną barwę. Osobiście nie wierzę w cuda, ale zakładanie od razu, że może być to bakteria, to złośliwość.
Do Niżankowic na Ukrainie pielgrzymują wierni z Podkarpacia i całej Polski. Klękają przed posągiem Matki Bożej, zanoszą prośby. I mówią o figurka Matki Bożej, tajemnicze światła w kościele, cudowne uzdrowienia i tzw. cud słońca. Podobny do tego, jaki miał miejsce podczas objawień w Fatimie. To wszystko miało wydarzyć się w oddalonych o 12 km od Przemyśla i około 50 od Ustrzyk Dolnych Niżankowicach. Minęło osiem lat od chwili, kiedy tajemniczymi wydarzeniami żyła cała Ukraina. O tym, że z oczu figurki Matki Bożej w miejscowym kościele wypływają łzy, głośno było również w nie powstało dla łezKiedy w 2005 roku reporterzy Nowin zawitali do Niżankowic, świątynia była zaniedbana, wnętrze zrujnowane. Dziś naszym oczom ukazuje się zupełnie inny widok. Przed wejściem stoi grota z figurą Matki Boskiej Fatimskiej. Na kamiennym ogrodzeniu - stacje drogi krzyżowej i mozaika przedstawiająca Jana Pawła II. Otoczenie kościoła uprzątnięte, wnętrze lśni. Zamiast słomy, stosów desek, starych dywanów i śmieci piękna posadzka, odnowione ołtarze i tyłach świątyni w przybudówce mieszka kustosz sanktuarium ks. Jacek Waligóra. Już po przywitaniu zaznacza:- Nie jesteśmy w miejscu objawień Matki Bożej. Był tu nam dany pewien znak, którego ja też byłem świadkiem. Ustanowione przez ks. kardynała Mariana Jaworskiego sanktuarium powstało nie dla łez figurki, ale dla pielgrzymów, którzy znajdują tu pociechę, ukojenie i wysłuchanie swoich 101 razy5 stycznia 2005 roku 17-letni kościelny, Włodzimierz Moroz, chciał zrobić porządki w świątyni. Po chwili, przerażony, wybiegł na zewnątrz. - Wezwał nas, żebyśmy potwierdziły, że cud się dzieje naprawdę - opowiadała nam 8 lat temu 85-letnia wówczas Helena weszli do świątyni i zobaczyli, że... Matka Boża z Lourdes płacze. To znaczy z oczu stojącej przy ołtarzu bocznym figury wypływają łzy. Figura płakała przez 40 dni bez przerwy. Potem zdarzenie powtarzało się, choć nieregularnie, 101 razy. Ostatni raz łzy popłynęły 9 września 2007 cieczy trafiły do krakowskiego instytutu ekspertyz sądowych. Wyniki badań nie dały jednoznacznej odpowiedzi, z czym mamy do czynienia. Ustalono tylko jedno - ciecz była nagle zawirowało słońceKsiądz Edward Lorenc w tamtym czasie był proboszczem parafii w pobliskim Dobromilu. - Kiedy po raz pierwszy przyjechałem na miejsce, zobaczyłem przerażonych ludzi oddających cześć płaczącej figurce - wspomina duchowny. - Łzy wypływały wprost z oczu, nie zamarzały mimo piętnastostopniowego mrozu i były słone. Padłem na kolana i modliłem się z uwierzył, że to cud?- Dla nas najważniejsze jest głoszenie Ewangelii i modlitwa, a nie fajerwerki - zastrzega. Ale zaraz przyznaje, że w Niżankowicach miały miejsce niezwykłe wydarzenia. I widział je na własne oczy. Dwa razy - jak zapewnia - był świadkiem tzw. cudu słońca. - To było trzynastego dnia miesiąca - opowiada duchowny. - Słońce mieniło się różnymi kolorami. Obrączka wokół niego wirowała i choć światło było bardzo mocne, spokojnie można było na nie patrzeć. Innym niewytłumaczalnym zjawiskiem było nagłe pojawienie się światła we wnętrzu świątyni. Stało się to pewnej nocy, w czasie, kiedy w kościele nie było instalacji elektrycznej. Wśród ludzi, którzy zaobserwowali bijący blask z wnętrza kościoła, był również duchowny. Co podkreślają świadkowie - świątynia była wtedy zamknięta i nikt nie mógł w niej wyzdrowiała. To cud!Od 2 czerwca 2007 r. kościół w Niżankowicach nosi miano Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej Opatrzności. Odwiedzają go tłumy wiernych, modlą się przed niewielką figurą o uzdrowienia. I część próśb, co podkreślają w Niżankowicach, zostaje spełniona! Mają o tym świadczyć liczne dziękczynne wota. - Maryja w tym miejscu prowadzi ludzi do sakramentów świętych, do Chrystusa - tłumaczy ks. Waligóra. - W tym miejscu nawróciło się wielu ludzi. Wielu też doznało łaski czasu głośno było w mediach o uzdrowieniu Joanny z Przeworska, które miało się wydarzyć za sprawą Matki Bożej z Niżankowic. U Joanny zdiagnozowano bardzo ciężką chorobę - zespół Guillaina-Barrego. Trafiła do szpitala w Przeworsku, a następnie do rzeszowskiej "dwójki".Lekarze załamywali ręce, nie dawali większych szans. Rodzice poprosili już, by kapelan szpitalny udzielił ich córce sakramentu namaszczenia chorych. Wtedy też ojciec chorej, szukając ostatniej szansy, zwrócił się do księdza Jacka Waligóry o modlitwę w intencji córki przed figurką w też przy sobie chusteczkę i obrazek, którymi wcześniej potarł o figurkę. W szpitalu przyłożył je do twarzy nieprzytomnej pani Joanna ma się dobrze i pracuje jako tam jakiś magnesDo sanktuarium w Niżankowicach pielgrzymują wierni z całej Polski, także wielu mieszkańców Bieszczad i wypoczywający tu turyści. Rekordzistą jest zapewne pochodzący z naszego regionu Antoni Żyła, który od 2005 roku Niżankowice odwiedził ponad... 250 My w Niżankowicach bywamy z rodziną i znajomymi dwa razy do roku - opowiada nam mieszkanka Ustrzyk Dolnych. - To cudowne miejsce, choć bardzo zaniedbane i biedne. Wiem, że wielu ludzi otrzymało tam wiele łask. Polecamy też Niżankowice wszystkim turystom, którzy odwiedzają nasz W tamtym miejscu jest jakiś magnes - zapewnia 40-letnia mieszkanka Hoszowa. - Coś każe mi tam wracać. Jeżdżę tam kilka razy w roku. I nieważne, że czasami kościół jest zamknięty. Wystarcza mi, że jestem tuż obok.
Pozostałe figury Matki Bożej Produkty z kategorii POZOSTAŁE FIGURY MATKI BOŻEJ. W ofercie figury Matki Bożej z Medjugorje, z Dzieciątkiem, Matki Boskiej Płaczącej, Bolesnej i Szkaplerznej, z przeznaczeniem na pomniki, figury sakralne, dekoracje do ogrodu, do kapliczki i kościoła, figury na cmentarz. Wykonujemy figury na zewnątrz i do wnętrz. „Firma Projektowa” - tworzymy pomniki na cmentarze, rzeźby sakralne, figury świętych i błogosławionych, istniejemy na rynku od 2010 roku, a nasze produkty wykonane są ze szczególną dbałością o ich jakość i estetykę. Nowatorskie pomysły, najlepsze materiały i przystępne ceny sprawiły, że zyskaliśmy duże zaufanie klientów - osób prywatnych, zakładów kamieniarskich i Księży.
Wiele lat temu miałem trudną sytuację w życiu - nie byłem wtedy osobą dość religijną. Do kościoła chodziłem na prawdę raz na długi czas - chyba tylko w święta. Pewnego razu idąc miastem zauważyłem bielisty i wystający element z kontenera ze śmieciami, który mnie zaciekawił. Kiedy podszedłem do tego elementu bliżej spostrzegłem, że jest to figurka Matki Boskiej, którą ktoś wyrzucił. Miała ona może z 80cm i była niema cała w kolorze białym (była również dość pobrudzona). Zrobiło mi się trochę przykro, że ktoś tak święty przedmiot wyrzuca do kosza na śmieci. Serce mi zmiękło i postanowiłem wziąć tą figurkę do swojego domu. Wyczyściłem i odnowiłem ją do tego stopnia, że wyglądała na prawie nową. Tak oto piękna figurka Matki Boskiej stała na moim biurku przez wiele miesięcy. Pewnego dnia, kiedy modliłem się przy figurce zauważyłem, jak z jej oczu zaczyna coś spływać. Nagle łzy zaczęły przybierać ciemnego koloru co początkowo mnie nawet przeraziło. Z uwagi, że modliłem się prawie po ciemku, włączyłem światło - na figurce nie było żadnych śladu łez, a mimo to sam widziałem, jak z jej oczu coś zaczyna się sączyć. Czytałem trochę o przypadkach płaczących figurek, jednak czy to mogła być tylko moja wyobraźnia? Co o tym myślicie ? Ocena: (głosów: 15) Autor: Krystian | Dodano: 3 Grudnia 2012, godz. 16:24 | Odsłon (4032)
Figurka Matki Boskiej Strażniczki Wiary pochodzi z XII wieku i jest jedną z najstarszych romańskich figurek w Polsce【第2類医薬品】滋養強壮剤「プラセントップ液」30ml 【80本set】(プラセンタエキス配合). Większość historyków sztuki uważa ją za dzieło nieznanego artysty z Nadrenii【EKD333】エバニュー(EVERNEW)折りたたみ三角鉄棒2. Wykonana jest z drewna lipowego i mierzy 43EVENFALL(イーヴンフォール) THUG 16-Inch: PUGILLO(トーテム サグ・ピュジロ) 1/6 可動フィギュア[スリー・エー]《取り寄せ※暫定》,3 cmFXC 8ポート 10/100/1000Mbps スマート機能付PoEスイッチ( ES1008PEH. Matka Boska siedzi na tronie z dzieciątkiem na kolanach★期間限定ポイント2倍★PSZ-ERMP63KM三菱電機 業務用エアコン 標準省エネ床置形 シングル三相200V ワイヤードスリムER★在庫状況はお問合わせ下さい★. Ubrana jest w suknię i płaszcz【正規品・送料無料】ポーラ クレアテージエクセレント(リフィル)(40g)+コフレ5700円, na głowie ma koronęビリヤード キュー アダム ブレイクキュー BENKEI-5 RED [ビリヤード ビリヤードキュー ビリヤード用品 ビリヤードキュー BilliardsCue], a w ręku królewskie jabłko■マキタ■ Z kolei Jezus trzyma w lewej ręce księgę2017年モデル 日立ルームエアコン・白くまくん AJシリーズ RAS-AJ36G, natomiast prawą rękę unosi w geście błogosławieństwa Zarówno Matka Boska, jak też jej Syn delikatnie się uśmiechają. Figurka znajduje się w Bazylice Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Bardzie. Podobno w miejscu gdzie stoi bazylika, Matka Boska ukazała się pobożnemu, młodemu człowiekowi, prosząc go, aby tutaj ją czcić. Wzniesiono kaplicę, w której została umieszczona figurka Dolnośląskiej Strażniczki Wiary. Pielgrzymki do Barda rozpoczęły się po 1270 roku, kiedy czeski rycerz pomodlił się przed figurką i został uzdrowiony. To wydarzenie dało początek wielu późniejszym cudom i pielgrzymkom. Wiele uzdrowień dotyczyło chorób oczu. Ruch pielgrzymkowy został zintensyfikowany około XV w. przez kolejne ukazanie się Matki Boskiej na Górze Bardzkiej (Matka Boska Płacząca), która miała zostawić na skale ślady rąk i stóp. Sanktuarium w Bardzie bywa nazywane dolnośląską Częstochową.
płacząca figurka matki boskiej